Tag: Mikołaj Sęp-Szarzyński

Poetry

November 13 – Epitaph To Rome by Mikołaj Sęp Szarzyński

If midst Rome you wish to see Rome, pilgrim,
Tho in Rome naught of Rome might you see,
Behold the walls’ ring, the theatres, temples
And ruptured pillars, to rubble all turned,
Rome be these! Mark how the corpse of a city
So strong still past fortune’s pomp exudes;
Subduing a world, herself the city subdued
Lest yet more to subdue might there be.
Today in broken Rome, Rome unbroken
(A substance in its shadow) lies entombed.
Within all’s changed; alone past change
Tiber remains, that to sea runs mixed with sand.
See what Fortune plays: ’tis wasted away,
What was unmoving; what moved, yet remains.

Translation unattributed

Ty, co Rzym wpośród Rzyma chcąc baczyć, pielgrzymie,
A wżdy baczyć nie możesz w samym Rzyma Rzymie,
Patrzaj na okrąg murów i w rum obrócone
Teatra i kościoły, i słupy stłuczone:
Te są Rzym. Widzisz, jako miasta tak możnego
I trup szczęścia poważność wypuszcza pierwszego.
To miasto, świat zwalczywszy, i siebie zwalczyło,
By nic niezwalczonego od niego nie było.
Dziś w Rzymie zwyciężonym Rzym niezwyciężony
(To jest ciało w swym cieniu) leży pogrzebiony.
Wszytko się w nim zmieniło, sam trwa prócz odmiany
Tyber, z piaskiem do morza co bieży zmieszany.
Patrz, co Fortuna broi: to się popsowało,
Co było nieruchome; trwa, co się ruchało.

Poetry

October 12 – Sonnet V by Mikołaj Sęp-Szarzyński

It’s hard not to love but in love to stay
Poor solace, when our thoughts seduced by lust
Sugarcoat to excess those things which must
Undergo changes and suffer decay.

Who will obtain enough satisfaction
From gold, scepter, fame, pleasure, charming face
So that in his heart they would fill much space
And from all fears he would find protection?

Love is the right course of our life on earth,
But our body, made of the elements,
Praising what it knows had a feeble birth,

Deceives the soul, which ne’er finds sufficience,
When You, eternal and true perfection,
It doesn’t see, the aim of its affection.

O holy Lord, grant us, let us have, too,
What you command, and return it to you.

Translated by Michal J. Mikos

I nie miłować ciężko, i miłować
Nędzna pociecha, gdy żądzą zwiedzione
Myśli cukrują nazbyt rzeczy one,
Które i mienić, i muszą się psować.

Komu tak będzie dostatkiem smakować
Złoto, sceptr, sława, rozkosz i stworzone
Piękne oblicze, by tym nasycone
I mógł mieć serce i trwóg się warować?

Miłość jest własny bieg bycia naszego;
Ale z żywiołów utworzone ciało,
To chwaląc, co zna początku równego,

Zawodzi duszę, której wszystko mało,
Gdy ciebie, wiecznej i prawej piękności,
Samej nie widzi, celu swej miłości.

Poetry

May 6 – Song VII by Mikołaj Sęp Szarzyński

To Stefan Bathory, King of Poland

To a great King, Caminae, a Hymn we’d sing!
First to God – but for God, values be naught:
He created, He doth rule, He illumines him,
With life, lot and glory. The King so sees Him,

And this be his rule’s aim. In a first homeland,
Whilst the godless error gained, he opposed
Lest faith universal expire. Thence, a tool
Of His grace, in peace and war, the Lord made him,

One above both fortunes. With his only hope
Heaven’s aid, a dam he dared be to Pannonia’s
Tempest; and strewing midst endless streams
A foe’s carrion, thy fish, Danube, he fattened.

But since each land hath its fate foreseen,
God hither brought thee where defence not vain
Might thy valor yet be, O King invincible,
By thy nature a king, not only by crown!

For who than thee’s not less? No equal there be
In council, speech, wit or sense of mean!
Who equally just? or gracious! Ay, but alack,
Who’d be suited to sing thy merits so perfect,

Might well the sea’s roar o’erwhelm! Yet present
Time’s brought that in war thou art best:
If thy tactics, if thy judgment we weigh;
To whom an army, to whom a force thou entrust;

Or thy manly pluck and swift hand, thy patience
Or readiness we see – thee, ’tis thee we proclaim
Finest King, Hetman, Knight, soldier and lancer;
Thy fortune routs armies, defence walls it smashes!

Abroad and at home treason quick thou dost mark;
Rueful Hyadies by thine example were suffered,
So were hunger, sleep, dust, mud and forest,
As well as the near-frigid zones thou spurned.

Thou hast roused our glory, for a peace sweet only
To base hearts thou didst rebuke; thou dost waken
To war a lacking desire that, by indolence’s
Poison o’ercome, long cared little it enriched

The treasonous Tartar and the Muscovite too,
Grasping, ruthless, half-pagan himself.
Today, thy name keeps the Infidel in hold;
The feared tyrant knows fear, shame and hurt;

Fear, shame, hurt he feels; but may goodly God grant,
Should prophecy be not vain, that from a just
Side his undoing he’d know; and once routed,
At thy sceptre fair, sound, famous, a realm he’d lay.

O, would they but tarry in heaven to fit a crown
Worth thy virtue! More than a gilded age
In thy Poland we’d see, but by our Christ’s
Cross, a fali well befitting the bloody Mohammedan!

Translated by Richard Sokoloski

Batory pod Pskowem  -- Jan Matejko

Stefanowi Batoremu, królowi polskiemu

Królowi hymn możnemu śpiewajmy, Kameny!
Bogu naprzód, bez Boga nic nie godno ceny.
On stworzył, On sprawuje, On oświeca tego
Żywotem, szczęściem, sławą. Król sam zna samego.

I to cel jego sprawom. On w pierwszej ojczyźnie,
Gdy moc błąd wziął bezbożny, sam się oparł, iż nie
Zgasła powszechna wiara. Stąd go łaski swojej.
Pan naczyniem uczynił, w pokoju, we zbrojej,

Więtszym obojga szczęścia. On, nadzieją samą
Z nieba pomocy, śmiał być nawałnościam tamą
Pannońskim, przez rozliczne i spuszczając zdroje
Ścierw przeciwnych, Dunaju, tuczył ryby twoje.

Ale szczęście przeźrane iż ma kożda strona,
Tu cię Bóg wniósł, gdzie jeszcze nie próżna obrona,
Dzielność twoja być może, królu niezmożony,
Królu i z twej natury, nie tylko z korony!

Bo kto ciebie nie mniejszy? Prawie bez równości,
W radzie, w mowie, w dowcipie, w umysłu mierności!
Kto równie sprawiedliwy? kto łaskawy? Ale
Twe własności kto zduża śpiewać doskonale,

Morski huk głosem przemóc może. Lecz niniejszy
Iż czas przyniósł, we zbroi zdasz się napiękniejszy.
Bądź porządek ważymy, bądź rozsądek prawy,
Komu wojsko, a komu huf zlecić do sprawy,

Lub serce mężne z ręką prędką, lub patrzamy
Na czujność, na cierpliwość, wyznamy, wyznamy,
Że ty przedni król, hetman, rycerz, pieszy, konny,
Twe szczęście wojska gromi, mur wali obronny.

Ty postronne wprzód widzisz i domowe zdrady,
Twym przykładem wytrwane i smutne Hyjady,
I głód, i bezsen, i proch, i błota, i lasy,
I wzgardzone nad głową jakmiarz zimne pasy.

Tyś wskrzesił naszę sławę, ty bowiem pokoje,
Wyrodnym smaczne sercom, ganisz i do zbroje
Potrzebną chęć pobudzasz, która, legartowem
Jadem zjęta, nie dbała długo być obłowem

To zdradliwym Tatarom, to Moskwicinowi
Chciwemu, okrutnemu, półpoganinowi.
Dziś samo imię twoje pohańce hamuje,
A straszny tyran sam strach, hańbę, szkodę czuje.

Strach, hańbę, szkodę czuje, a da Bóg życzliwy,
Jeśli wróżba nie próżna, z strony sprawiedliwej
I upadek uczuje, i pozbywszy głowy,
Spuści państwa pod twój sceptr wdzięczny, sławny, zdrowy.

O, bodaj późno w niebie twojej godną cnoty
Koronę gotowano! Nie tylko wiek złoty
W twej Polszcze widzieć mamy, lecz i przed naszego
Chrysta krzyżem gwałt zwykły Machmeta krwawego!

Poetry

April 21 – Song VIII by Mikołaj Sęp Szarzyński

Gold’s tried by a touchstone – man, by gold;
But owning it or not, with virtue hath naught ado.
Vainly the gentle metal they praise and rebuke;
E’er free of it’s he whom Lord God gave reason.

He’s spurned greed unsated, he’s spurned odious fear;
Owning not, he yearns not; in profusion, he pales not.
He lends not on account, nor vainly squanders;
Gold he prizes in measure, both greatly and little.

Still by word and deed did thy grandchild, Jesse,
Freely declare excess wealth excess poison.
To whom He giveth not, God’s more kind than
To him with surfeit; who’d judge right, knows.

In woe, man so wishing, shall obtain solace;
‘Tis easy tho, all faring well, one’s mean to lose;
A sweetly ulcer from this sad indolence ariseth,
For what healthy seems, doth work greatest harm.

No longing have I for fame in both fortunes;
Yet him I know truly content who solace in Thee
Alone, O Lord, doth take, who of other cares is empty,
And who for thy sake, thoughts of self hath scorned.

Translated by Richard Sokoloski

Złoto znać na strzechstenie, człowieka na złocie;
Mieć abo nie mieć złota – nic przez się ku cnocie.
Próżno chwalą i ganią ten kruszec łagodny:
Komu Pan Bóg dał rozum, zawżdy jest swobodny.

Wygnał chciwość niesytą, wygnał strach szkarady,
Więc nie wzdycha nie mając, w dostatku nie blady.
Nie pożycza u skrzynie, darmo nie szafuje,
Z baczeniem złoto drogo i tanie szacuje.

Ale jawnie oświadczył słowy i przykładem
Twój wnuk, Jesse, iż zbytnie skarby zbytnym jadem.
I z tym, komu ich nie da, Bóg barziej łaskawie,
Niż z tym, co ich ma nazbyt; zna, kto sądzi prawie.

W nędzy człowiek dostanie, gdy chce, pocieszenia,
Trudno, gdy wszytko k myśli, nie stracić baczenia.
Skąd z letargu smutnego wrzód smaczny przychodzi,
Bo się to zdrowo widzi, co nabarziej szkodzi.

Nie pożądam znacznym być w nieszczęście oboje,
Lecz znam prawie szczęśliwym, kto pociechy swoje
W tobie samym ma, Panie, próżen inszych rzeczy,
I dla ciebie sam siebie wzgardził mieć na pieczy.

Poetry

January 4 – On these words of Job by Mikołaj Sęp-Szarzyński

Homo natus de muliere, brevi vivens tempore &c. (Job 14:1)

Man, birthed in shame, lives very painfully,
Briefly in change, his state on earth, and knows
He, like a shadow, fearful as he grows,
Will perish abandoned by the sun, and die.

And yet, O God, within yourself most high,
At one with what you are, whose glory flows
Endless and happy–you, for praise, impose
Your greed on us, nor human love deny.

Your charity is strange : the Cherubim,
A chasm of understanding, wonders : and
To Seraphim the righteous flame shines dim
Although they burn by it, love’s brightest brand.

Most holy Lord, let us possess no more
Than you would give us and we can restore.

— Translation from Peterkiewicz/Singer

Z wstydem poczęty człowiek, urodzony
Z boleścią, krótko tu na świecie żywie,
I to odmiennie, nędznie, bojaźliwie,
Ginie, od słońca jak cień opuszczony.

I od takiego (Boże nieskończony,
W sobie chwalebnie i w sobie szczęśliwie
Sam przez się żyjąc) żądasz jakmiarz chciwie
Być miłowany i chcesz być chwalony.

Dziwne są Twego miłosierdzia sprawy.
Tym sie Cherubim (przepaść zrozumności)
Dziwi zdumiały i stąd pała prawy
Płomień, Serafim, w szczęśliwej miłości.

O święty Panie, daj, niech i my mamy
To, co mieć każesz, i Tobie oddamy!