Poetry

May 6 – Song VII by Mikołaj Sęp Szarzyński

To Stefan Bathory, King of Poland

To a great King, Caminae, a Hymn we’d sing!
First to God – but for God, values be naught:
He created, He doth rule, He illumines him,
With life, lot and glory. The King so sees Him,

And this be his rule’s aim. In a first homeland,
Whilst the godless error gained, he opposed
Lest faith universal expire. Thence, a tool
Of His grace, in peace and war, the Lord made him,

One above both fortunes. With his only hope
Heaven’s aid, a dam he dared be to Pannonia’s
Tempest; and strewing midst endless streams
A foe’s carrion, thy fish, Danube, he fattened.

But since each land hath its fate foreseen,
God hither brought thee where defence not vain
Might thy valor yet be, O King invincible,
By thy nature a king, not only by crown!

For who than thee’s not less? No equal there be
In council, speech, wit or sense of mean!
Who equally just? or gracious! Ay, but alack,
Who’d be suited to sing thy merits so perfect,

Might well the sea’s roar o’erwhelm! Yet present
Time’s brought that in war thou art best:
If thy tactics, if thy judgment we weigh;
To whom an army, to whom a force thou entrust;

Or thy manly pluck and swift hand, thy patience
Or readiness we see – thee, ’tis thee we proclaim
Finest King, Hetman, Knight, soldier and lancer;
Thy fortune routs armies, defence walls it smashes!

Abroad and at home treason quick thou dost mark;
Rueful Hyadies by thine example were suffered,
So were hunger, sleep, dust, mud and forest,
As well as the near-frigid zones thou spurned.

Thou hast roused our glory, for a peace sweet only
To base hearts thou didst rebuke; thou dost waken
To war a lacking desire that, by indolence’s
Poison o’ercome, long cared little it enriched

The treasonous Tartar and the Muscovite too,
Grasping, ruthless, half-pagan himself.
Today, thy name keeps the Infidel in hold;
The feared tyrant knows fear, shame and hurt;

Fear, shame, hurt he feels; but may goodly God grant,
Should prophecy be not vain, that from a just
Side his undoing he’d know; and once routed,
At thy sceptre fair, sound, famous, a realm he’d lay.

O, would they but tarry in heaven to fit a crown
Worth thy virtue! More than a gilded age
In thy Poland we’d see, but by our Christ’s
Cross, a fali well befitting the bloody Mohammedan!

Translated by Richard Sokoloski

Batory pod Pskowem  -- Jan Matejko

Stefanowi Batoremu, królowi polskiemu

Królowi hymn możnemu śpiewajmy, Kameny!
Bogu naprzód, bez Boga nic nie godno ceny.
On stworzył, On sprawuje, On oświeca tego
Żywotem, szczęściem, sławą. Król sam zna samego.

I to cel jego sprawom. On w pierwszej ojczyźnie,
Gdy moc błąd wziął bezbożny, sam się oparł, iż nie
Zgasła powszechna wiara. Stąd go łaski swojej.
Pan naczyniem uczynił, w pokoju, we zbrojej,

Więtszym obojga szczęścia. On, nadzieją samą
Z nieba pomocy, śmiał być nawałnościam tamą
Pannońskim, przez rozliczne i spuszczając zdroje
Ścierw przeciwnych, Dunaju, tuczył ryby twoje.

Ale szczęście przeźrane iż ma kożda strona,
Tu cię Bóg wniósł, gdzie jeszcze nie próżna obrona,
Dzielność twoja być może, królu niezmożony,
Królu i z twej natury, nie tylko z korony!

Bo kto ciebie nie mniejszy? Prawie bez równości,
W radzie, w mowie, w dowcipie, w umysłu mierności!
Kto równie sprawiedliwy? kto łaskawy? Ale
Twe własności kto zduża śpiewać doskonale,

Morski huk głosem przemóc może. Lecz niniejszy
Iż czas przyniósł, we zbroi zdasz się napiękniejszy.
Bądź porządek ważymy, bądź rozsądek prawy,
Komu wojsko, a komu huf zlecić do sprawy,

Lub serce mężne z ręką prędką, lub patrzamy
Na czujność, na cierpliwość, wyznamy, wyznamy,
Że ty przedni król, hetman, rycerz, pieszy, konny,
Twe szczęście wojska gromi, mur wali obronny.

Ty postronne wprzód widzisz i domowe zdrady,
Twym przykładem wytrwane i smutne Hyjady,
I głód, i bezsen, i proch, i błota, i lasy,
I wzgardzone nad głową jakmiarz zimne pasy.

Tyś wskrzesił naszę sławę, ty bowiem pokoje,
Wyrodnym smaczne sercom, ganisz i do zbroje
Potrzebną chęć pobudzasz, która, legartowem
Jadem zjęta, nie dbała długo być obłowem

To zdradliwym Tatarom, to Moskwicinowi
Chciwemu, okrutnemu, półpoganinowi.
Dziś samo imię twoje pohańce hamuje,
A straszny tyran sam strach, hańbę, szkodę czuje.

Strach, hańbę, szkodę czuje, a da Bóg życzliwy,
Jeśli wróżba nie próżna, z strony sprawiedliwej
I upadek uczuje, i pozbywszy głowy,
Spuści państwa pod twój sceptr wdzięczny, sławny, zdrowy.

O, bodaj późno w niebie twojej godną cnoty
Koronę gotowano! Nie tylko wiek złoty
W twej Polszcze widzieć mamy, lecz i przed naszego
Chrysta krzyżem gwałt zwykły Machmeta krwawego!